Wywiad ZRPL – prezes Zarządu Łódź Airport dr ANNA MIDERA

4 marca, 2019

O dobrym dla łódzkiego lotniska 2018 roku, planach na rok 2019, brexicie i wpływie portu na rozwój regionu rozmawiamy z prezes Zarządu Port Lotniczy Łódź im. Władysława Reymonta Sp. z o.o. doktor ANNĄ MIDERĄ.

W roku 2018 Łódź Airport wróciła na ścieżkę wyraźnego wzrostu ruchu pasażerskiego. Jakie wyniki ruchu pasażerskiego zanotowaliście w minionym roku? Co Pani zdaniem, było największym zeszłorocznym sukcesem łódzkiego lotniska?

To prawda. 2018 rok był dla nas bardzo udany. Po raz pierwszy od 2015 roku nasze lotnisko zanotowało wzrost ruchu pasażerskiego o prawie 5 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Obsłużyliśmy ponad 217 tysięcy pasażerów. Pierwszym dobrym miesiącem, rozpoczynającym falę dalszych wzrostów był czerwiec. Zanotowaliśmy wtedy 18 proc. wzrost. I taka tendencja utrzymuje się cały czas, co nas bardzo cieszy.

Mieliśmy w zeszłym roku parę sukcesów. Największy to oczywiście sprowadzenie do naszego Portu Lufthansy, przewoźnika, o którym marzy każde się lotnisko. Od kwietnia, odkąd lata Lufthansa, skorzystało z niej prawie 12 tysięcy pasażerów. Frekwencja na lotach do Monachium utrzymuje się na dobrym poziomie, stale rośnie, a ewentualne zwiększenie częstotliwości lotów do Bawarii zależy właśnie od liczby pasażerów korzystających z nowego połączenia. Cały czas nad tym pracujemy. Promujemy loty do samego Monachium, ale również te z przesiadką w Monachium. Do tej pory nie wszyscy mieli świadomość, że w ten sposób z Łodzi można polecieć w cały świat m.in. do Nowego Jorku, Brukseli, Barcelony, Paryża, Rzymu, Chicago, czy Pekinu – a wymieniłam tylko te miasta, do których można się dostać szybko i relatywnie tanio przesiadając się w Monachium. Kampania reklamowa prowadzona przez nasze lotnisko w Łodzi i regionie przyczyniła się do zmiany myślenia, że podróżowanie nie musi oznaczać wyłącznie latanie „point to point”. Sama zresztą skorzystałam niedawno z oferty Lufthansy i za niewiele ponad 400 zł w obie strony poleciałam do Madrytu. Lot był komfortowy, a w związku z przesiadką miałam zapewniony również podwójny catering.

Dużym sukcesem było także przywrócenie letnich czarterów. Przypominam, że w 2017 roku nie mieliśmy ich wcale, tym bardziej doceniamy odwagę touroperatorów Rainbow i Coral Travel, którzy zaryzykowali i postawili u nas po jednym samolocie. Nie zawiedli się, bo samoloty do Bułgarii i Turcji latały przez cały sezon wypełnione. Zaufali nam kolejni touroperatorzy i po zakończeniu sezonu letniego 2018, mogliśmy ogłosić nowości na kolejny sezon, czyli loty czarterowe sześcioma samolotami tygodniowo: do Dubrownika, na Zakynthos, do Burgas i do Antalyi.

Czy prognozujecie utrzymanie się trendu wzrostu ruchu pasażerskiego w 2019 roku? W jaki sposób rozwijać się będzie siatka połączeń regularnych i czarterowych łódzkiego lotniska? 

Stale pracujemy nad zwiększeniem ruch pasażerskiego i jesteśmy dobrej myśli, m.in. ze względu na powrót czarterów, o których wspominałam. Cel na ten rok to wzrost o ok. 15 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Od kwietnia, po zimowej przerwie, wrócą loty do Aten obsługiwane przez Ryanaira. W minionym roku ten kierunek zadebiutował i mimo naszych obaw, jak mieszkańcy regionu zareagują na propozycję latania z Łodzi do kraju basenu Morza Śródziemnego, okazało się, że zareagowali doskonale. Samolot latał wypełniony w 90 proc. Pracujemy nad nowymi połączeniami. I wierzę, że nasz wysiłek w niedługim czasie zaowocuje ogłoszeniem kolejnych połączeń. Ponieważ na ostateczną decyzję przewoźników ma wpływ wiele zmiennych, do końca całego procesu nie będziemy zdradzać tajników naszych negocjacji. Nasze analizy wykazują, że jest wiele kierunków, które spełniłyby potrzeby lokalnego rynku i pozwoliłyby przewoźnikom wypełnić pasażerami swoją flotę. Zresztą Łódź, jako lotnisko w centralnej Polsce, coraz częściej zaczyna być dostrzegane przez przewoźników jako alternatywa dla lotniska warszawskiego, które dochodzi do granic swojej przepustowości. Jesteśmy dobrej myśli i w pełni przygotowani kadrowo oraz infrastrukturalnie na każdą sytuację.

Czy Brexit może wpłynąć na wielkość ruchu lotniczego na łódzikim lotnisku?

Nasz cel na ten rok uwzględnia również sytuację związaną z Brexitem, chociaż prawdę mówiąc jest to sytuacja, która po raz pierwszy zdarza się w ramach dotychczasowego procesu integracji europejskiej i pełnych jej skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć. Niewątpliwie Brexit poruszy branżą lotniczą i losem pasażerów obsługiwanych na polskich lotniskach. Proszę pamiętać, że 25 proc. z nich to podróżujący do Wielkiej Brytanii.

Z ostatnich docierających do nas informacji wynika, że po 29 marca przez siedem miesięcy będzie obowiązywał okres przejściowy, a zmiany zaczną się dopiero od końca października. Wygląda więc na to, że branża lotnicza będzie miała jeszcze czas, żeby się przygotować. Mam jednak nadzieję, że do wariantu bezumownego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE nie dojdzie, nawet w ostatniej chwili będzie czas na zawarcie porozumienia regulującego to „rozstanie”. Chociaż wolałabym, żeby w ogóle dezintegracja nie miała miejsca.

Jak funkcjonowanie lotniska regionalnego wpływa na rozwój Łodzi i województwa łódzkiego? 

O ile pasażerowie indywidualni powoli przekonują się do lotów z przesiadką w Monachium, to dla wielu firm proces ten jest znacznie szybszy. Pasażerowie biznesowi lecąc od nas przesiadają się najczęściej na dalsze loty do Walencji, Mediolanu, Florencji i Stuttgartu.

Tak zwane  efekty indukowane lotniska były przedmiotem już kilku debat organizowanych przez lotnisko. To oczywiste, że żaden poważny biznes  nie zainteresuje się inwestowaniem w miasto lub region, który nie posiada „okna lotniczego”. Bardzo często już na etapie wstępnych analiz brak lotniska jest przesłanką uniemożliwiającą jakiekolwiek dalsze rozmowy.

Proszę pamiętać, że łódzki port służy również lotnictwu ogólnemu, czyli General Aviation. W tym segmencie funkcjonują zarówno prywatne loty biznesowe (kadra zarządzająca wielu fabryk i obiektów przemysłowych zlokalizowanych w Łodzi i okolicy bardzo często korzysta z tego rodzaju transportu), jak i tzw. taksówki lotnicze, ale przede wszystkim jedna z najlepszych szkół lotniczych w Europie, kształcąca kilkuset pilotów każdego roku. Bez lotniska ten rodzaj ruchu nie byłby obsługiwany.

Do efektów pośrednich zalicza się wpływ na branżę turystyczną, a tym samym na funkcjonowanie hoteli, obiektów turystycznych, ale także przychody dla lokalnej gastronomii i wpływy z podatków. Według danych Regionalnej Organizacji Turystycznej turysta krajowy, docierający najczęściej samochodem lub koleją, „zostawia” w regionie nieco ponad 200 zł podczas jednej podróży. Turysta zagraniczny, docierający transportem lotniczym, zostawia w regionie blisko 950 zł. To istotny bodziec rozwojowy tej branży. W minionym roku Łódzka Organizacja Turystyczna i Urząd Marszałkowski zorganizowały trzy kampanie reklamowo-informacyjne na rynku brytyjskim. Zaowocowały one blisko 2 tys. brytyjskich turystów, którzy pojawili się w Łodzi. Każdy z tych turystów zostawił określone pieniądze, które zasiliły lokalny biznes. Co ważne – każdy turysta zagraniczny pozostawił statystycznie ponad 4 razy więcej swoich pieniędzy niż turysta krajowy.

Pamiętać należy również, że lotnisko to także transport ładunków i poczty. Łódzkie jest jednym z głównych centrów spedycyjnych Polski, a łódzkie lotnisko wykorzystuje swoje centralne położenie do obsługi towarowej. Firmy z Łodzi i regionu są stałymi klientami naszego cargo wysyłając swoje towary w świat. Naszymi klientami są m.in. Hearing, Hutchinson, Dell, Gillette, ABB, Procter&Gamble, Optima. Współpracujemy z licznymi w naszym regionie firmami AGD m.in. BSH, Indesit, Whirpool. Liczymy na współpracę z fabryką Miele, która jest budowana w Ksawerowie, kilka kilometrów od naszego lotniska. Dwukrotnie zdarzyły nam się spektakularne transporty dla Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1, które sąsiadują z nami dosłownie przez płot. Po śmigłowce, które naprawiały zakłady, przyleciał AN-124 Rusłan, największy produkowany seryjnie samolot transportowy świata.

Porozmawiajmy o wyzwaniach, które stawia przed łódzkim lotniskiem, jak i całą branżą polskich polskich portów regionalnych rok bieżący. Jak wyglądają one z Pani perspektywy?

Rynek lotniczy rozwija się bardzo dynamicznie. Szczególnie jest to widoczne w Polsce, a zatem rok 2019 będzie charakteryzował się wzrostem liczby pasażerów we wszystkich portach regionalnych. Zapewne większe lotniska będą rozwijały się szybciej. Jest to typowy efekt kuli śnieżnej. Wyjątek może stanowić port lotniczy w Modlinie, w którym wyraźnie widać bardzo silny wpływ polityki na procesy decyzyjne. Zazwyczaj negatywnie wpływa to na rozwój biznesu. Ograniczanie możliwości rozwoju przez jednego z udziałowców znacznie ogranicza dynamikę wzrostu liczby pasażerów w Modlinie. A biorąc pod uwagę podwójne wybory w tym roku, można się spodziewać silnych ingerencji politycznych. Trudno przewidzieć, w którym to pójdzie kierunku. Polityka to również decyzje dotyczące „reaktywacji” lotniska w Radomiu, a właściwie budowanie tego portu od zera. Wprawdzie nie będzie to miało żadnego wpływu na sytuację na polskim rynku lotniczym w bieżącym roku, to jednak przyczyni się do skupiania uwagi na branży oraz zbędnych dyskusji i spekulacji. Osobiście jestem zdania, a proszę pamiętać, że jestem doktorem ekonomii, że planowane do wydatkowania na ten cel przez państwową spółkę Porty Lotnicze ok. 450 mln zł, zostanie zmarnowane. To pół miliarda złotych zmieni wyłącznie lokalizację z kieszeni podatników do kieszeni wyłonionych wykonawców. A nowa radomska inwestycja nie wpłynie w żaden negatywny sposób na funkcjonowanie innych lotnisk w regionie, ani w tym, ani w kolejnych latach. Przewoźnicy oficjalnie już komunikują, że z Radomia latać nie będą, że wolą Modlin, jeśli się tam pomieszczą, lub Łódź. W Łodzi mamy lotnisko, które już teraz, bez żadnych nakładów finansowych, dysponując niezbędną infrastrukturą, może z dnia na dzień przyjąć dodatkowy ruch ok. 2 mln pasażerów rocznie i odciążyć Warszawę. Odciążyć od zaraz. Istniejąca pomiędzy Łodzią a Warszawą infrastruktura umożliwia przejazd pomiędzy miastami w ciągu około 90 minut, zarówno transportem drogowym, jak i kolejowym, a w najbliższych latach ma podlegać dalszej rozbudowie. Od momentu, gdy zostałam wybrana prezesem spółki zarządzającej lotniskiem, powtarzam, że Łódź wyciąga pomocną dłoń do Warszawy w kwestiach lotniczych. I co ważne dla Warszawy – nie oczekuje za to pieniędzy na inwestycje w lotnisko, jak to się dzieje w Radomiu, czy Modlinie.

W tym roku i przez kolejne 10 lat będzie nadal trwać serial pt. „Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie”, a wybory spowodują na pewno częste zwroty akcji, które będą przykuwać uwagę widzów. Ale nie wpłynie to w żaden sposób na sytuację branży w tym roku. Niestety, największym problemem tego serialu jest ciągły brak scenariusza, ciągle zmienia się obsada aktorska, ale nikt nie pyta widzów, czy serial będzie mieć wierną i stałą widownię. Brak jasnej komunikacji rządu odnośnie planów centralnych, priorytetów, harmonogramów, planów rozwoju portów regionalnych utrudnia decyzje inwestycyjne zarządów portów lotniczych. To oczywiście nie jest wygodna sytuacja. Ważniejsza jest jednak sytuacja, jaka ma miejsce w Europie i na świecie, niż to co się dzieje na naszym wewnętrznym podwórku, ponieważ właśnie wydarzenia na rynku globalnym mają największy wpływ na sytuację rynku lotniczego. A w najbliższym czasie mamy przed sobą Brexit.

Co zaś się tyczy naszych tegorocznych działań to z pewnością, poza rozmowami z licznymi przewoźnikami, będziemy się starali przekonać do siebie również LOT. Być może oferta, którą zamierzamy przedstawić naszemu rodzimemu przewoźnikowi będzie na tyle atrakcyjna, że wygra z brutalną polityką. Naprawdę możemy wspólnie ubić klasyczny interes „win-win”.

Podsumowując: w tym roku konsekwentnie, z wytrwałością i kondycją długodystansowca będziemy walczyć o nowe połączenia i tworzyć atrakcyjną ofertę dla pasażerów i przekonywać, że „Łódź [Would]! You like!”.

Dziękujemy za rozmowę.